This is an automated archive made by the Lemmit Bot.

The original was posted on /r/polska by /u/SocketByte on 2025-01-27 17:47:04+00:00.


Byłem sobie zrobić kontrolne badanie EKG bo zaczynam terapię lekami które mogą różne wady serca obnażać. Generalnie objawów z mojej strony zero, poza stwierdzonymi zaburzeniami lękowymi.

No to sobie myślę - eh, jak raczej nic nie wyjdzie, to po co płacić za kardiologa, zrobie za 80zł gdzieś po prostu samo EKG wykonane przez internistę i tyle. No, no kurwa błąd. Leżę sobie z tymi elektrodami na klacie, chillerka, a tu nagle gość zaczyna zadawać dziwne pytania - jakie leki biorę, czy przechodziłem jakieś infekcję itd. I gość nagle wyjeżdża z “no te wyniki to bardzo złe są”. Strach mnie taki obleciał jakbym samego szatana zobaczył. “Czy ta Pani co czeka przed gabinetem to Pana mama?”, no mówię że tak, ale wolałbym żeby pan ze mną temat omówił (mam 22 lata, to chyba mam takie prawo), oczywiście zignorował moją prośbę, zabrał mnie i mamę do osobnego pokoiku - twarz jakby mi miał właśnie powiedzieć że mam nieuleczalnego raka i umrę za parę miesięcy. No i pokazuje wyniki - faktycznie tragiczne. Maszyna literalnie napisała “Zawał serca”. QTc 570ms, praktycznie śmierć puka mi do drzwi. No to od razu zapis do kardiologa.

Następne pare dni srałem pod siebie, ataki paniki, z parę xanaxów wleciało. No i przyszła wizyta u kardiologa. Totalne załamanie nerwowe, ja już widziałem siebie 5 metrów pod ziemią.

Kardiolog tak czyta to EKG, marszczy brwi, bierze linijkę, coś tam liczy i mówi “co ta maszyna pijana jakaś?”. No się okazuje że wszystko w normie. Echo tylko dla pewności zleciła ale mówi że niczego tu specjalnego nie widzi.

No mam nauczkę, nigdy więcej nie oszczędzam w kwestiach zdrowia. Bo ten zawał serca to faktycznie realny był - ale przez to jak mnie ten “lekarz” nastraszył, a nie przez to że mam coś z sercem.

Macie jakieś podobne historie? xD