Banda niekompetentnych menadżerów, ciągłe ciśnienie, łatanie braków kadrowych ciśnieniem na kadrę pracowniczą, pierdolenie o poświęceniu i braku ambicji (true story, dawno temu raz usłyszałem że jak nie chce za kogoś robić gówna, to znaczy że chyba nie mam ambicji, oczywiście tam nie pracuje). Do tego bardzo pionowa struktura zarządzania, gdzie twój przełożony myśli że jest twoim bogiem :D.
A jaki tego efekt? Masowe ucieczki z firm, ogromna rotacja, ludzie którzy nie są wdrożeni w firmę są odpowiedzialni za wdrażanie kolejnych i robi się coraz większy bałagan.
Czy tak jest wszędzie? Nie. Ale w ogromnej części, szczególnie typowo polskich firm, tak to trochę wygląda.
To brzmi jak dość uniwersalny opis polskiej szkoły biznesu. Wszystko robione jest w super krótkiej perspektywie, zero długofalowego myślenia. “Nachapać” się jak najszybciej i jak najwięcej eksploatując wszystko i wszystkich dookoła. Najbardziej frustrujące jest to, że dało by się to ukrócić, gdyby ludzie się stawiali, zamiast żyć w mentalności wczesnych lat 90tych… W młodym “roszczeniowym” pokoleniu nadzieja.
Śmieszy mnie praca w tym kraju.
Banda niekompetentnych menadżerów, ciągłe ciśnienie, łatanie braków kadrowych ciśnieniem na kadrę pracowniczą, pierdolenie o poświęceniu i braku ambicji (true story, dawno temu raz usłyszałem że jak nie chce za kogoś robić gówna, to znaczy że chyba nie mam ambicji, oczywiście tam nie pracuje). Do tego bardzo pionowa struktura zarządzania, gdzie twój przełożony myśli że jest twoim bogiem :D.
A jaki tego efekt? Masowe ucieczki z firm, ogromna rotacja, ludzie którzy nie są wdrożeni w firmę są odpowiedzialni za wdrażanie kolejnych i robi się coraz większy bałagan.
Czy tak jest wszędzie? Nie. Ale w ogromnej części, szczególnie typowo polskich firm, tak to trochę wygląda.
To brzmi jak dość uniwersalny opis polskiej szkoły biznesu. Wszystko robione jest w super krótkiej perspektywie, zero długofalowego myślenia. “Nachapać” się jak najszybciej i jak najwięcej eksploatując wszystko i wszystkich dookoła. Najbardziej frustrujące jest to, że dało by się to ukrócić, gdyby ludzie się stawiali, zamiast żyć w mentalności wczesnych lat 90tych… W młodym “roszczeniowym” pokoleniu nadzieja.